W piątek miałam przyjemność wziąć udział w wernisażu wystawy fotografii i malarstwa panów Wojtka Kukuczki i Łukasza Pallado. Wernisaż odbył się w galerii klubu Gugalander w Katowicach. Hah, jak ten czas leci w przód, wiem, wiem, mówię jakbym była jakąś babcią, ale niezmiernie zadziwiło mnie, że jak weszłam do środka klubu to pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to to, że na wprost baru siedzieli ludzie, w większości faceci przy laptopach. Miejsce jest dosyć zaciemnione, więc twarze ich rozświetlone były przez monitory ich komputerów. Oczy skupione i twarze zdradzały totalny odlot w kierunku wirtualnym. Miazga, rzadko widuję takie dziwy, przecież siebie nie obserwuję, poza tym nie chodziło o sam fakt obcowania z laptopem tylko o zagęszczenie tych twarzy w jednym miejscu.
Po wejściu na salę wystawową, jeśli można ją takową nazwać, przypomniało mi się od razu jak pracowałam w pubie będąc studentką, ten zapach piwa i dymu w oczy moje zabiły kolory czerwony i czarny oświetlone jasnym światłem.
Zdjęcia i obrazy były bardzo ciekawie przedstawione, wywołane zostały na płótnie( zdjęcia) obrazy wiadomo na nim już się znajdowały, oprawione w czarne ramy na czarnych ścianach te kolorowe prace dawały złudzenie trójwymiarowości. Musze powiedzieć, że świetnie wykombinowane. Z prac najbardziej zapamiętałam mężczyznę przy garażu ( fotografia) i kosmonautę ( obraz), który tak naprawdę nie był kosmonautą tylko kimś w kaftanie bezpieczeństwa. Spotkanie bardzo udane też ze względu na rozmowę ze znajomymi, Panem Andrzejem i Michałem. Niestety nie zabrałam ani ja, ani Ena aparatu, dlatego póki co dysponuję skanem katalogu.
Po wejściu na salę wystawową, jeśli można ją takową nazwać, przypomniało mi się od razu jak pracowałam w pubie będąc studentką, ten zapach piwa i dymu w oczy moje zabiły kolory czerwony i czarny oświetlone jasnym światłem.
Zdjęcia i obrazy były bardzo ciekawie przedstawione, wywołane zostały na płótnie( zdjęcia) obrazy wiadomo na nim już się znajdowały, oprawione w czarne ramy na czarnych ścianach te kolorowe prace dawały złudzenie trójwymiarowości. Musze powiedzieć, że świetnie wykombinowane. Z prac najbardziej zapamiętałam mężczyznę przy garażu ( fotografia) i kosmonautę ( obraz), który tak naprawdę nie był kosmonautą tylko kimś w kaftanie bezpieczeństwa. Spotkanie bardzo udane też ze względu na rozmowę ze znajomymi, Panem Andrzejem i Michałem. Niestety nie zabrałam ani ja, ani Ena aparatu, dlatego póki co dysponuję skanem katalogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz